Parlament zamyka program, który
miał kreować ambasadorów polskości. Zaskoczeni są nawet posłowie PiS.
Stanca Potoroaca ma 25 lat.
Urodziła się w Mołdawii, a mieszka w Rumunii, gdzie studiuje przekładoznawstwo
z francuskiego i angielskiego. Języka polskiego zaczęła się uczyć – jak sama
mówi – „z ciekawości". „To bardzo trudny język, ale nie zrezygnowałam, a
po dwóch stypendiach w Polsce, na letniej szkole oraz szkole zimowej,
całkowicie się zakochałam w kraju, jego historii i społeczeństwie" – pisze
na stronach internetowych Sejmu.
Wiosną z ośmioma innymi młodymi
ludźmi z Ukrainy, Litwy i Niemiec Stanca wzięła udział w Międzynarodowym
Programie Staży Parlamentarnych Kancelarii Sejmu. Kolejnej edycji programu już
jednak nie będzie. Jak ustaliła „Rzeczpospolita", Kancelaria zdecydowała o
wstrzymaniu naboru do jesiennej edycji, a w przyszłości program ma zostać
kompletnie przebudowany.
Oznacza to koniec przedsięwzięcia
o dziesięcioletniej historii. Pierwszych uczestników zaproszono do Polski w
2007 roku; przez 18. edycji przewinęło się ponad 100 osób, głównie z Niemiec,
Gruzji, Litwy, Łotwy, Węgier, Rumunii, Kazachstanu, Kirgistanu, Kanady,
Ukrainy, Mongolii i Korei Południowej. Jednym z warunków udziału była znajomość
języka polskiego.
Stażyści otrzymywali stypendium
1,8 tys. zł miesięcznie, zwrot kosztów zakwaterowania, podróży i polisy
ubezpieczeniowej. Spędzali w Polsce trzy miesiące, podczas których głównie
obserwowali prace Sejmu. Każdy z nich miał posła opiekuna, co pozwalało na
udział w pracach komisji sejmowych.
Stażyści uczestniczyli też w
zajęciach na Uniwersytecie Warszawskim i odbywali wycieczki do miejsc ważnych
dla historii Polski. Na tym program jednak się nie kończył. – Przewidywał też
tygodniową obecność w biurze poselskim – mówi Tadeusz Aziewicz z PO, który jako
były szef Polsko-Litewskiej Grupy Parlamentarnej intensywnie pracował ze
stażystami. – Ja swoich podopiecznych zawsze zapraszałem na Pomorze. W
zależności od zainteresowań organizowałem im spotkania w Porcie Gdynia, Grupie
Lotos albo klubach muzycznych – dodaje.
Zdaniem Aziewicza cel programu
był jasny: zapoznanie z Polską perspektywicznych młodych ludzi, by w
przyszłości, gdy staną się członkami lokalnych elit, byli przyjaźni naszemu
krajowi.
– Ten cel udało się osiągnąć.
Śledzę kariery moich stażystów. Wszyscy coś znaczą. Przykładowo Bożena Mieżonis
jest koordynatorem Domu Kultury Polskiej w Wilnie, a Tatiana Čepukoit była
asystentką wicemarszałka Seimasu – wylicza.
Małgorzata Gosiewska z PiS
twierdzi, że ambasady mogły robić więcej, by utrzymywać kontakt z absolwentami
programu. – Pewne rzeczy należałoby w nim zmienić – mówi.
Zaznacza jednak, że jest
„zwolennikiem tego programu". Dlatego decyzja o zawieszeniu jesiennej
rekrutacji zaskoczyła w Sejmie wszystkich od lewa do prawa.
Wzory z innych krajów
Czy program zostanie całkowicie
zamknięty? Z wyjaśnień Centrum Informacyjnego Sejmu dla „Rzeczpospolitej"
wynika, że tak. „Międzynarodowy Program Staży Parlamentarnych zostanie
przekształcony w program wizyt studyjnych pracowników administracji parlamentów
innych krajów" – informuje Centrum.
Oznacza to, że Kancelaria Sejmu,
zamiast zapraszać młodych ludzi, woli wymieniać się pracownikami z urzędami
obsługujących inne parlamenty. Można podejrzewać, że będzie się to odbywać już
bez udziału posłów.
– To strategiczny błąd – mówi
Tadeusz Aziewicz, bo podobne programy z powodzeniem realizują inne kraje.
Polski był wzorowany na Międzynarodowym Stypendium Parlamentarnym (IPS)
niemieckiego Bundestagu i uczelni berlińskich. Jednak najbardziej znany program
dla osób, które mają się stać członkami elit politycznych, prowadzi amerykański
Departament Stanu.
Nazywa się International Visitor
Leadership Program, a lista jego absolwentów wygląda jak spis treści
encyklopedii światowej polityki. Trudno znaleźć europejski kraj, w którym
programu nie ukończyłoby kilku byłych premierów i prezydentów. Z Polaków na liście
są m.in. Beata Szydło, Bronisław Komorowski, Donald Tusk, Hanna Suchocka,
Kazimierz Marcinkiewicz i Aleksander Kwaśniewski.
Dariusz Joński z Inicjatywy
Polskiej pojechał do USA w 2013 roku jako rzecznik SLD. – Przez kilka tygodni
poznawaliśmy od podszewki funkcjonowanie Kongresu. Obserwowaliśmy też władze
lokalne w Jacksonville i zwiedzaliśmy Detroit, czyli miasto, które
zbankrutowało wskutek kryzysu – wspomina. – Ten program daje wiedzę i
doświadczenie, których nie zdobędzie się, czytając jakąkolwiek książkę. Dlatego
dziwię się, że podobne przedsięwzięcie zamykane jest w Polsce –
Kancelaria Sejmu nie podaje
powodów decyzji. Zdaniem Jońskiego władze Sejmu wstydzą się tego, jak wygląda
obecnie parlament. – Stał się fortecą, do której dostępu strzegą strażnicy –
zaznacza.
Comentarios
Publicar un comentario